Jestem
kobietą złą i nikczemną, grzeszną i bezbożną. Łamię zasady i
przykazania boże, ale któż z nas nie kłamie, lub, tak jak ja i zapewne
wielu z Was, nie pożąda żony bliźniego swego i wielu rzeczy, które jego
są. Zwłaszcza pożądanie żon bliźnich jest wyjątkowo przyjemnym i wartym
grzechu złamaniem praw. Ileż to razy oblizywałam się na sam widok
ponętnych, przepięknych żon moich znajomych, kolegów z pracy, sąsiadów, a
potem gwałciłam je w myślach. A ile z Was kochane żony zastanawia się,
czy przypadkiem nie jesteście obiektem pożądania kolegi swojego męża czy żony swojego znajomego?
Sprawia Wam przyjemność kuszenie, katowanie swoim wyglądem, krótkimi
spódniczkami, zniewalającymi zapachami, krągłościami i kocimi ruchami?
Na pewno, przecież nie robicie tego bez powodu.
Mam
pewną sąsiadkę. Piękna, chociaż dużo starsza ode mnie. Obstawiam, że 15
lat. Jest jednak tak apetyczna, że ilekroć widzę ją na klatce
schodowej, mijam się w drzwiach, lub słyszę jej słodką odpowiedź na moje
„dzień dobry”, w głowie pojawia mi się obraz jej nagiego ciała. Najdziwniejsze jest to, że nie jest typem laski z okładek pism. Ma za to czarujący uśmiech, piękne oczy i świetnie się ubiera. Sąsiadka
pracuje w sklepie z damską odzieżą i bielizną. Wyobrażam sobie i marzę,
że pewnego dnia zachodzę do niej niby po zakupy, nikogo oprócz mnie nie
ma w środku. Sąsiadka wita mnie uśmiechem i pyta, w czym może pomóc.
Zagaduję, że szukam seksownej bielizny i potrzebuję porady.
Sąsiadka jest bardzo chętna do pomocy, pokazuje mi swój najlepszy towar,
najseksowniejsze komplety z gorsetami, ale też koronkowe staniki i
majteczki. Nie mogę się zdecydować. Sąsiadka widząc moją niepewność
przypomina sobie, że ma na górnej półce coś wyjątkowego, na specjalne
okazje dla najlepszych klientek. Podstawia sobie lekką drabinkę i
wdrapuje się na nią, przy mojej pomocy. Ma silny uścisk, ale
jednocześnie bardzo kobiecy. Kiedy tak stoi na drabince, wspinając się
na palce, jej krótka spódniczka przykuwa mój wzrok. Czuję znajome
mrowienie w kroczu, a moja cipka staje się coraz bardziej mokra. W podnieceniu wkładam więc rękę w majtki i
zaczynam powoli masować cipkę uważnie obserwując sąsiadkę, która nie spieszy
się z zejściem na dół. Najwidoczniej czuje co się święci, lub kątem oka
dostrzegła mnie pieszczącą się. Nakręcona już maksymalnie zdecydowanym
chwytem łapię sąsiadkę za udo od tyłu. Krzyknęła i odwróciła się
gwałtownie, jednocześnie uderzając mnie w twarz. Pociągnęłam ją mocno,
aż zeskoczyła ciężko na ziemię. Łapię ją za tyłek, przyciskając się do
niej z całych sił. Ona próbuje okładać mnie po twarzy, ale czuję, że
robi to bez przekonania, jakby niechętnie, ale nie chce się zdradzić, że
podoba jej się mój atak. Po chwili łagodnieje i przestaje krzyczeć.
Opuszcza ręce i nieśmiało dotyka moich majtek. Widzę rumieniec na jej
twarzy i czuję drżenie ręki. Ja wkładam rękę w jej rajstopy, a potem
majtki. Ściskam jej tyłek i mocno masuję, a ona już pewniej chwyta mnie
za cipkę, nabierając pewności siebie. Odpycham ją na stojący z
boku taboret i opuszczam do dołu rajstopy wraz z majtkami, rozrzucam
szeroko jej nogi i przylegam ustami do jej pięknie przystrzyżonej, ale
nie wygolonej cipki. Krzyknęła, ale tym razem nie ze strachu, a z
podniecenia. Liżę ją jak wariatka, szybko, brutalnie, wpycham język do
środka, wciągam łechtaczkę i rozciągam zębami wargi sromowe, aż do bólu,
który wyraźnie rysuje się na jej twarzy. Prawą ręką robię sobie palcówkę, a środkowy palec wolnej ręki wpycham jej w odbyt. Sąsiadka jest
już czerwona na twarzy i ma mętne oczy. Widzę, że jest w niebie, że za
chwilę odleci. Liżę jej łechtaczkę już łagodniej, by dać jej więcej
przyjemności. Z pochwy wypływa cienką strużką przezroczysty sok, który
zaczyna przybierać białą barwę i gęstnieje. Wiem, że jeszcze chwila i
będzie miała potężny orgazm, więc zwalniam i nie pozwalam jej dojść.
Liżę teraz jej odbyt i wpycham w niego swój język. Sąsiadka teraz sama
zaczyna masować swoją cipkę, więc gryzę ją w rękę. Sama chcę to
zakończyć. Ona ciężko oddycha i cicho popiskuje. Nie ma odwagi krzyczeć,
ani głośno jęczeć, przecież w każdej chwili ktoś przechodzący obok
sklepu może ją usłyszeć, lub co gorsza wejść do środka. Kiedy już dobrze
wylizałam jej drugą dziurkę, tak, że zaczęła się otwierać szerzej, wróciłam do cipki i zaczęłam
spijać wypływający obficie sok, szybko i łapczywie łykając go. Czubek
języka zawędrował znów na łechtaczkę i w powolnym tempie zaczął ją
pieścić. Palec w odbycie poczuł, jak zbliżają się skurcze orgazmu i po
chwili sąsiadka głośno westchnęła, wygięła się w łuk, odchylając głowę
mocno do tyłu, a na palcu poczułam mocne i rytmiczne skurcze odbytu. To
jest naprawdę silny orgazm, jakiego z pewnością od dawna nie miała. Po
chwili stanęłam blisko jej twarzy z rozchyloną, mokrą cipką i zaczęłam
szybko i mocno ją trzepać łapiąc sąsiadkę za włosy i odchylając jej
głowę maksymalnie do tyłu, zaś ona szeroko otworzyła usta. Jeszcze
chwila i będę miała orgazm podczas którego z pewnością się posikam. Lubię
przed samym orgazmem zwolnić ruchy maksymalnie dla zwiększenia
przyjemności. Lubię wtedy czuć, jak nadchodzi wielka fala gorąca przez podbrzusze a z nią nadchodzący strumień ciepłego moczu. Jest! Pierwsza fala zaczyna
wypływać powolnym, gorącym strumieniem, kapiąc sąsiadce na brodę, ale
już po sekundzie dochodzi do silnego wystrzału, który spada najpierw na
jej włosy, czoło, nos, oczy. Kolejne strzały są już krótsze i celnie
trafiają do ust, na wysunięty język. Nie pozwalam sąsiadce oblizać
cipki. Sama strzepuję i wyciskam resztki do ostatniej kropli. Na koniec kucam jeszcze na chwilę by powąchać jej umazaną w śluzie cipkę,
dotknąć jej, by został na palcach zapach, którym będę się cieszyła do
końca dnia. Biorę ostatni łyk soku, naciągam majtki i wyjmuję z portfela 100 zł. Rzucam je na rozłożone komplety
bielizny mówiąc do niej: „To za usługę”. Odwracam się i wychodzę. W
drzwiach mijam młodą kobietę z dzieckiem, która właśnie wchodzi do
sklepu sąsiadki. Uśmiecham się widząc oczami wyobraźni jej zażenowanie.
Następnego
dnia spotykam sąsiadkę na klatce. Jest zawstydzona, unika mojego
spojrzenia. Kiedy się mijamy zastawiam jej drogę i szybko wkładam rękę
pod spódnicę. Wyczuwam, że ma stringi. Spodziewam się uderzenia w twarz,
ale ona tego nie robi. Pytam więc, o której kończy dziś pracę, jednak
oczekuję, że każe mi odejść. Ona jednak, spuszczając wzrok mówi, że o
osiemnastej. Dodaje jeszcze, że nie sprawdziłam przecież tego
specjalnego zestawu z najwyższej półki. Uśmiecham się i odchodzę. Po
chwili skojarzyłam, że przecież miała go teraz na sobie i poczułam
znajome mrowienie w kroczu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz